Najnowsze wpisy


cze 14 2015 Chwile grozy
Komentarze (0)

Wysoko na czubku zielonego stożka tkwi nieruchomy brązowy kształt. W słońcu lśnią dwa szpikulce, jak wygięte sztylety. Sierściucha czeka na ofiarę. Lepiej tam nie przechodzić. Nigdy jeszcze nie zaatakowała człowieka. Przecież uwielbia taurynę. Ale już sam wygląd sztyletozębnej kocicy może przyprawić o lodowate dreszcze. To nie kotek.

Czeka na nie i czeka. A tu nie ma ani jednego. Pochowały się we wszystkie dziury świata. Są sprytne, superinteligentne, małe, zwinne brązowe kulki. Kiedy sierściucha odejdzie zrezygnowana one znów zaatakują. Wypełzną ze wszystkich szpar na Ziemi, zsynchronizują się i ruszą falą ślepej furii ku swemu wrogowi. Ale na razie nie mogą się ruszyć. Sierściucha lekko porusza dużymi jedwabistymi trójkątami, które są czujne i sprawne jak radar. Ona słyszy na odległość kilometra najcichszy nawet szelest. Czy to zielone struny tak grają? Nie to chyba one, one tam są. Kłąb centkowanego futra spływa w dół. Rozciąga się w jednej chwili i skacze. Kremowy sztylet zanurza się w brązowej kulce. Nagle odbijają się od ziemi tysiące brązowych kulek, rozprostowują niczym struny i pędzą z zawrotną szybkością we wszystkie strony. W powietrzu unoszą się chmury pyłu. Sierściucha pożera upolowaną kulkę. Jej oczy świecą, jak zielone reflektory, ale nie dostrzegają następnej zdobyczy. Widzą natomiast postać otuloną zwiewnymi zasłonami, ciepłą, żywą. Sierściucha to czuje. Postać nie pachnie tauryną, więc paleokocica spuszcza łeb i idzie w przeciwną stronę. Ale postać rusza za nią krok w krok. W końcu kładzie długie palce na jedwabistej sierści i przesuwa nimi wzdłuż grzbietu paleokocicy. Kremowe sztylety unoszą się i zastygają w bezruchu. Postać też nieruchomieje, nawet jej szata nie kołysze się. Nastaje cisza, opada mgła pyłów. Ustawione pionowo wielkie aksamitne trójkąty lekko drżą...

Nagle rozbrzmiewa dźwięczny, melodyjny głos: Wolę umrzeć od twoich kłów, niż spotkać się z nimi. Zielone reflektory powoli przymykają się. Czeluść pełna kremowych szpilek zwiera się chowając sztylety do pochew. Sierściucha kładzie się i zwija w kłębek gniotąc poruszane wiatrem zielone struny. Postać trwa w bezruchu.

kwi 29 2015 Wchłanianie
Komentarze (0)

Długie szpiczaste igły w rozwartej czeluści i aksamitny czerwony płomyk tańczy wśród kremowych igiełek. Raz, dwa, trzy... Szare kształty znikają w otchłani różowej jamy. Połykanie trwa. Brązowa fala rozlewa się w zielonej przestrzeni. Ucieka. Pisk rozlega się, wibruje. W końcu ustaje. Nie było nawet tupotu. Ona jest szybka, reaguje błyskawicznie. Ale nie można się do niej zbliżać. Nigdy się nie oswoi. Przerażająca sierściucha została odtworzona i powołana do życia. Paleokocica - nimrawida.

mar 08 2015 Udomowienie
Komentarze (0)

Cisza, bezmierna cisza, choć jeszcze przed chwilą szalał tupot łapek. Łapki, wszędzie łapki i setki, tysiące szpiczastych pyszczków. One, wokoło one nadpływały szarą falą i nic nie mogło ich powstrzymać. Nie boją się broni palnej, a skuteczna chemia szkodzi również ludziom. Kiedy się zjawią trzeba być w domu, mieć zamknięte drzwi i okna. Jedynie wielka miękka, żywa przytulanka odstrasza je skutecznie. Małe dawno już wyginęły albo siedzą w miastach pozamykane w domach. Wielkie koty muszą towarzyszyć ludziom wszędzie poza domem. Po przejściu szarej fali ukazują się czerwone wyspy nieruchomej materii. Oto odpowiedź na pytanie kto panuje na Ziemi. Ludzie muszą udomowić wielkie kotowate.

lis 11 2014 Bezpieczna zabawa
Komentarze (0)

Przez gąszcz zielonych liści prześwituje pręgowana sierść. Długi ogon uderza o gałąź. Drzewo trzęsie się pod naporem rozjuszonej, brutalnej siły. Płowe łapy napierają na pień. Ryk głośniejszy od grzmotu pioruna mógłby przerazić umarłego. Jest więc bezpiecznie. One musiały schować się w norach.

Lili bawi się przed domem blisko trzęsącego się drzewa. Czy się boi? Nie, one nie wyjdą. A Meo i Przytulanka zajęte są sobą. Może urodzi się leopon.

Lili nie wolno zbliżać się do Meo. Kiedy był mały bawiła się z nim, ale teraz... Cóż, to przecież lew. Ale gdyby nie on...

Lili wzdycha. Trochę boi się Meo. Ale czy to, co zapewnia nam bezpieczeństwo jest zawsze niegroźne?

lis 09 2014 Trudne relacje
Komentarze (0)

Płowa sierść lśni w słońcu. Kiedy się ma tak duże rozmiary, trzeba wiele jeść. A one są szybkie jak błyskawice. Trudno je upolować. W pobliżu brakuje samic. Jest tylko lamparcica, która ukrywa swoją zdobycz. Przy niej nie sposób się najeść. Można z nią jedynie spłodzić leopona. A ten jest słaby i głupi. One prędzejby go pożarły niżby je upolował.

Zielona przestrzeń rozciąga się wokół. Milesa nie przychodzi. Może z powodu małego. Ten sen. Ale przecież trzeba spać. Kto się nie wyśpi, niczego nie upoluje. A dzieciak nie powinien wieczorem wychodzić z domu. One wiedzą, kiedy drapieżnik śpi. Po co ludzie wychodzą z domu? A jak juz muszą iść, to niech wołają, kici, kici, kici. Można ich wtedy usłyszeć i zaczaić się na nie w chaszczach. Jak to wyczują, uciekną. I dobrze. Smak ich mięsa jest obrzydliwy, tfu... Nikt ich nie przełknie. Ach upolować choć jedną antylopę. Trzeba spróbować, ale tak się nie chce, tylko sen jest cudowny...

Milesa wiezie na wózku wielką miskę pełną mięsa. Podchodzi, zrzuca mięso. Brązowa grzywa unosi się. Kremowożółtawe stożki odrywają płat po płacie. Milesa stoi nieruchomo. Ma w oczach łzy. Chce dotknąć płowego futra, ale nie może. Dlaczego zawiódł, oba zawiodły. Ale są niezbędne. Trzeba zmusić Meo, żeby za nią poszedł. Po tym, co się stało Milesa boi się iść przez łąkę. Dobrze, że zdołała znależć Meo. Wyciąga dłoń i dotyka grzywy. Woła Meo po imieniu, ale on nie reaguje, jedynie unosi się lekko. W końcu Milesa idzie i zrozpaczona krzyczy - Kici, kici, kici! Meo podnosi się i przemyka między zaroślami w jej stronę. Czy one czują jego obecność? Muszą czuć, nie ma charakterystycznego szelestu. Milesa biegnie do domu.